10 lat od pierwszej lekcji kaligrafii

Opowiem Wam swoją historię - od pierwszych liter do pierwszej lekcji kaligrafii.

Moja przygoda z kaligrafią

Tak jakby okładka książki


Trudne do napisania słowo

Moja o trzy lata starsza Siostra (pozdrawiam) zaczęła mnie uczyć czytać, gdy sama rozpoczęła naukę (bo dlaczego miałam siedzieć w domu i nic nie robić, kiedy ona musiała się uczyć). W końcu nadszedł czas i na mnie, aby zacząć kreślić litery. Pamiętam jedno popołudnie u Babci, kiedy próbowałam napisać "Ula". Bardzo się starałam i gumowałam ołówek tyle razy, że już trudno było dostrzec kolejny napis. Siostra konsekwentnie (i chyba z przekory) twierdziła, że muszę poprawić, więc starałam się dojść ideału.


Pierwsza fascynacja

W trzeciej klasie zostałam wysłana wraz z kolegą z klasy na konkurs matematyczny. Zakwalifikowaliśmy się ze szczebla miejskiego do powiatowego, ale mniejsza z tym... Za udział w obu wydarzeniach otrzymałam dyplomy i książki, gdzie moje imię było napisane tak, jak nigdy jeszcze nie widziałam. Byłam zafascynowana i później próbowałam wymyślić cały alfabet, który pasował do tego stylu pisma i często się nim posługiwałam wraz z najbliższą koleżanką. Szkoda, że nie wiem, czyja ręka w 1998 roku tak mnie zainspirowała.

Bardzo inspirujący dyplom z 1998 roku

Lubię to, więc to robię

Od dziecka uwielbiałam malować, przerysowywać okładki książek Disney'a, a także projektować ubrania - bo moim najdawniejszym marzeniem było zostać projektantką mody. Jednak narodziło się ono w czasach, kiedy nie umiałam pisać i dzisiaj interpretuję to tak, że chciałam po prostu projektować. W gimnazjum nie mogłam przestać bazgrać: początek zeszytu był zarezerwowany dla przedmiotu, a koniec - na "chat" z koleżanką na lekcji lub esy-floresy i przeróżne napisy. Czasem próbowałam zrobić jakiś konkretny kolorowy projekt na czystej kartce albo wymyślić sobie podpis. Fascynowała mnie wtedy kultura hip-hopu. Jestem wdzięczna nauczycielom, że nigdy nie zakazali mi mazania w zeszycie podczas lekcji.

Czy ktoś potrafi odczytać te napisy?

Ten moment

Bazgroliłam tak aż do studiów. Abstrakcyjne twory i litery w różnych stylach wykorzystywałam w robieniu notatek. Pomagały mi też po prostu zająć ręce podczas słuchania wykładów oraz wyrazić swoje niepisane myśli i emocje. Po ukończeniu studiów II stopnia zobaczyłam możliwość podjęcia jednorocznego zaocznego studium podyplomowego z projektowania graficznego. Z jakiejś przyczyny uznałam, że lepiej nie mogę zrobić, jak tylko się tam zapisać (kliknij, aby zobaczyć projekt plakatu filmowego i wymyślonej strony internetowej - pracy dyplomowej).

Na projektowaniu graficznym nie mogłam przestać myśleć o literach i każde zadanie kręciło się wokół nich. Na zdjęciu - pomysł na logo dla fryzjera męskiego "Mucho Macho"


Była to przygoda, podczas której poznałam ciekawych ludzi, dowiedziałam się interesujących rzeczy oraz miałam okazję zasmakować pracy w warsztacie graficznym. Kluczowym momentem było jednak pewne odkrycie... Otóż na przedmiocie o prostej nazwie typografia poczułam dziwnie głębokie zainteresowanie literami, a szczególną uwagę zwróciłam na plakaty typograficzne. W domu wertowałam internet, aby widzieć ich więcej i więcej. Do tego wydrukowałam sobie napisy niemal we wszystkich czcionkach (tak, wiem, fontach - powiedzcie to Windowsowi), jakie miałam na komputerze, aby m.in nauczyć się idealnej litery S. Zaczęłam uświadamiać sobie, że sama od lat tworzę kompozycje z liter i zdecydowałam, że będą one podstawą mojego portfolio, które było jednym z zadań na studium. W którymś z momentów nagle odkryłam, że istnieje takie coś jak... kaligrafia. Po raz kolejny, niemalże gorączkowo, zaczęłam przeszukiwać różne strony internetowe (kiedyś mówiło się o tym surfowanie, ale to była zdecydowanie dzika jazda motorówką), aby znaleźć materiały na ten temat. Trafiłam na jakiś filmik, sklep oraz warsztaty w Krakowie, na które od razu się zapisałam, mając wrażenie że ścigam się z masą ludzi, którzy czują się tak samo jak ja i chcą zająć wszystkie dostępne miejsca. 

Zainspirowana filmikiem wystrugałam patyk, który stał się moim pierwszym narzędziem do kaligrafii

Jedne z pierwszych prób pisania ściętym patykiem jeszcze przed warsztatami i poznaniem kaligraficznych zasad

Pierwsza prawdziwa lekcja kaligrafii

7 i 8 czerwca 2014 roku byłam w Krakowie (pozdrawiam moją Mamę, bo była ze mną w ramach Dnia Matki). Przed dwa dni po cztery godziny fraktury uczyła mnie Ewa Landowska. Od tego czasu mogłam świadomie rozwijać swoją pasję, co dzieje się do teraz (z prawie dwuletnią przerwą z powodu nawału pracy, co wspominam jako jeden z najsmutniejszych czasów w moim życiu).

Fotografia z pierwszej lekcji kaligrafii

Różne blogi prowadziłam już wcześniej (zniknęły wraz z Tenbitem), ale w czerwcu 2014 otworzyłam nowy pod nazwą "Lubię Papier" (ciekawe czy ktoś z Was na niego trafił, bo ciągle jest w sieci), gdzie opisywałam swoje początki i dzieliłam się twórczością. Po paru latach zostawiłam go dla "Pięknych Słów" i tak już zostało. Cieszę się, że jesteś tu ze mną.

Monika

PS Czy masz swoją historię o odkryciu pasji?

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

instagram @piekneslowa365